Rower z gruzem

Zustang znowu na wykopaliskach dawnych wypraw!
Dzisiejszy przystanek: Wieściszowice.




Kiedyś, doszczętnie zapalony geologią, przeglądałem czasopisma branżowe. I tak siedząc w czytelni AGH natknąłem się na artykuł- w "Otoczaku"- o Kolorowych Jeziorkach niedaleko Wieściszowic. Było setki innych, może nawet ciekawszych tematów geologicznych, ale właśnie ten zapadł mi w pamięci... jeden pieron wie dlaczego! A może jeden piryt wie? ( ciekawostka: z gr. pyr- ogień pyrites- iskrzący)
Tak! Bo właśnie znajdujący się w okolicach Wieściszowic łupek pirytonośny rozpalił chęci pojechania w te tereny.
Oczywiście rowerem! 

Po skompletowaniu standardowego bagażu wyprawowego + młotki do odrąbania minerałów - pamiętając jednocześnie o wolnym miejscu na próbki-  udajemy się na pociąg do Wałbrzycha.
Jeszcze nie dojechaliśmy do dworca a już po 500m rowery odmawiają nam posłuszeństwa. (stało się to przy barze mlecznym "Górnik"- czyżby chciały nam coś powiedzieć...?)


Wysiadamy. Dworzec Główny- Wałbrzych. Cicho... Czasem ktoś w oddali przemknie. Jedziemy. Sklepy pozamykane... dalej nikogo. 
W końcu po jakimś czasie znajdujemy sklep i tam zyskujemy informację, że w Wałbrzychu nie wysiada się na dworcu głównym tylko przystanek wcześniej...
Już czujemy asfalt pod kołami i jedziemy w kierunku upragnionych Wieściszowic. Po drodze mamy problem z miejscowym "młodym gangiem", zaczepiają nas przed sklepem chcąc "pożyczyć" trochę sprzętu. Na szczęście wychodzimy z tego bez szwanku.

Nocleg spędzamy w lasku za Kamienną Górą. 

Wyruszamy o świcie, ciekawi nowych terenów.
W trakcie drogi pogoda w kratę, to deszcz to słońce. Mijamy ładne tereny Dolnego Śląska. W końcu  stajemy u podnóża Wielkiej Kopy, za która wedle mapy, kryją się Kolorowe Jeziorka. (Wielka Kopa- najwyższy we wschodniej części szczyt Rudaw Janowickich 871 m n. p. m.).
Góra nie jest przeznaczona dla roweru- mogliśmy wpaść na to wcześniej, spoglądając na mapę- trzeba podprowadzać... Deszcz nam wiernie towarzyszy, mgły dodają klimatu. Wspaniałe podejście! Ciężko i pięknie- to co Zustang lubi najbardziej! 
Po osiągnięciu wierzchołka możemy sobie pozwolić na zjazd, chmury chyba zauważyły nasze przyspieszenie i chcąc nam dorównać; spuszczają gęstą ulewę.
Chowamy się do wiaty- jedynej w okolicy- po chwil przybywają do nas jeszcze dwaj turyści. Jakiś czas rozmawiamy i dochodzimy do wniosku, że oni prześpią się we wiacie a my (szczęśliwi posiadacze rowerów) zjedziemy na dół pod same jeziorka. ( wedle udzielonych nam informacji, stoją tam daszki, gdzie można spać "na sucho")
Kaskaderski zjazd w pięknym lesie, przypominającym wilgotne lasy równikowe w porze deszczowej, skutkuje urwaniem bagażnika...


Dojeżdżamy do "daszków", rozkładamy namiot i zasypiamy... Nagle podjeżdża jakiś samochód (jak tu się w ogóle dostał?!) Dwoje ludzi podchodzi do nas- my cali w strachu- świecą latarkami w namiot i... okazuje się, że w środku nocy, podczas załamania pogody policjanci nie śpią. Spisują nas na wszelki wypadek, nakazują wszystko zostawić w porządku, po czym odjeżdżają. 

Z rana oglądamy przepiękne Kolorowe Jeziorka, zachwycając się barwami, niczym z kanionu Kolorado. Przeszukując 100 lat temu zamknięte sztolnie, pozyskujemy dosyć ciekawe okazy, ładujemy do sakw i w drogę drogę na Jelenią Górę a następnie do domu aby zdążyć przed końcem weekendu majowego.



Oto kilka okazów jakie udało się wtedy uzyskać:




                                                                           








Uczestnicy wyprawy: Piotr Kardasiński i Jan Kardasiński


Jan Kardasiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz